wczoraj, po 3 tygodniach wolnego M. wrocil do pracy i zostalysmy z Zosia same w domu. jest zdecydownie mniej wygodnie, ale jakos dajemy sobie rade gdyby jeszcze nie problemy brzuszkowe to by bylo naprawde super. ehhhhh… jak tak sobie pomysle, ze te kolki pewnie beda nas meczyc az mloda skonczy 3 miesiace to az mnie mrozi – to dopiero tydzien takich ‘atrakcji’ za nami a ja juz jestem psychicznie wykonczona…
a z pozytywnych wiesci to udalo sie nam juz 2 razy pojechac do stajni. oczywiscie glownie po to, zeby M. mogl zrobic paszczakom kopyta za pierwszym razem zabralismy tylko wozek wiec niespecjalnie mobilna bylam i tylko sie obijalam na zmiane z zajmowaniem sie Bziukiem. na szczescie w zeszlym tygodniu zaczelismy podejmowac pierwsze proby chustowania i w ostatnia niedziele poza wozkiem (zabranym na wszelki wypadek) przywiezlismy do stajni rowniez chuste. zamotalysmy sie i okazalo sie, ze z dzieckiem w chuscie rzeczywiscie mozna cos konkretnego porobic oba paszczaki sa niesamowicie chetne do zabaw… ze Bilon to ja rozumiem, ale ze siwy? co to sie porobilo… az trudno uwierzyc, ale z Amisiem nam sie udalo pouskuteczniac troche zabaw na wolnosci! takich close range raczej, ale co liberty to liberty (dopoki wiazemy sie w chuscie z przodu wygodniej mi pracowac bez liny…) siwy wykazal sie przyzwoitym draw, dlatego glownie skupilam sie nad stick-to-me w stepie (wyzsze chody z dzieckiem w chuscie odpadaja ) i naprawde fajnie nam sie wspolpracowalo.
Bilu natomiast zostal troche poruszany na linie, troche popracowalismy nad nie snuciem sie w stepie – chyba musze tego bardziej pilnowac, bo klus mamy juz naprawde bombowy momentami (taki fajny aktywny i z rozluznieniem) a ten step to takie leniwe niewiadomo-co.
mam ogromne cisnienie zeby wsiasc na skarego chociazby na stepa, ale jeszcze troche wypadaloby poczekac. mam nadzieje, ze w pazdzierniku trafia sie jeszcze fajne sloneczne weekendy – bo jesli pogoda bedzie kiepska to raczej z Bziukiem bedzie sie ciezko do stajni wybrac
a z pozytywnych wiesci to udalo sie nam juz 2 razy pojechac do stajni. oczywiscie glownie po to, zeby M. mogl zrobic paszczakom kopyta za pierwszym razem zabralismy tylko wozek wiec niespecjalnie mobilna bylam i tylko sie obijalam na zmiane z zajmowaniem sie Bziukiem. na szczescie w zeszlym tygodniu zaczelismy podejmowac pierwsze proby chustowania i w ostatnia niedziele poza wozkiem (zabranym na wszelki wypadek) przywiezlismy do stajni rowniez chuste. zamotalysmy sie i okazalo sie, ze z dzieckiem w chuscie rzeczywiscie mozna cos konkretnego porobic oba paszczaki sa niesamowicie chetne do zabaw… ze Bilon to ja rozumiem, ale ze siwy? co to sie porobilo… az trudno uwierzyc, ale z Amisiem nam sie udalo pouskuteczniac troche zabaw na wolnosci! takich close range raczej, ale co liberty to liberty (dopoki wiazemy sie w chuscie z przodu wygodniej mi pracowac bez liny…) siwy wykazal sie przyzwoitym draw, dlatego glownie skupilam sie nad stick-to-me w stepie (wyzsze chody z dzieckiem w chuscie odpadaja ) i naprawde fajnie nam sie wspolpracowalo.
Bilu natomiast zostal troche poruszany na linie, troche popracowalismy nad nie snuciem sie w stepie – chyba musze tego bardziej pilnowac, bo klus mamy juz naprawde bombowy momentami (taki fajny aktywny i z rozluznieniem) a ten step to takie leniwe niewiadomo-co.
mam ogromne cisnienie zeby wsiasc na skarego chociazby na stepa, ale jeszcze troche wypadaloby poczekac. mam nadzieje, ze w pazdzierniku trafia sie jeszcze fajne sloneczne weekendy – bo jesli pogoda bedzie kiepska to raczej z Bziukiem bedzie sie ciezko do stajni wybrac
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz