poniedziałek, 23 grudnia 2013

o nadchodzących zmianach.

żyjemy, dzieci rosną, konie się lenią. i taki stan będzie trwał jeszcze dłuższy czas, ponieważ M. dostał bardzo kuszącą propozycję pracy i emigrujemy do... Belgii! M. wyjeżdża już na koniec stycznia, a ja z dziewczynkami zostaję w Polsce jeszcze do świąt Wielkanocy. nasze konie na razie zostają w Polsce, dopóki ja nie pójdę do pracy to nie będziemy ich do siebie ściągać. no a ja bym chciała jeszcze trochę z Agatką w domu posiedzieć. zobaczymy kiedy będzie gotowa żeby ją posłać do żłobka, jeśli tak jak Zo to pewnie zanim skończy 2 lata. wtedy ja wrócę do pracy, a konie ściągniemy do siebie. ojjj, ciekawe jak to będzie... na zmianę dopada mnie euforia albo panika :)

żeby nie było, że dodaję posta bez zdjęć paszczaków, mam chyba pierwsze wspólne zdjęcie moje i M. na koniach!
to z spaceru przed wigilią stajenną. na którym to spacerze doszłam po raz kolejny do wniosku że Bilona uwielbiam! mimo, że przyjeżdżam do niego raz na miesiąc czy dwa to i tak mogę go wziąć w teren i mieć czystą przyjemność z jazdy na spokojnym i w pełni kontrolowalnym koniu. uwielbiam i już :)

wtorek, 4 czerwca 2013

Bilonowo reaktywacyjnie.

co mogę powiedzieć? bosko było :) nie za długo bo kondycji niet, ale i tak cudnie było.
tak się zastanawiałam czy po kolejnej rocznej przerwie rocznej nie będzie jakiś buntów? nope, nie było, za to była sterowność, fajne ustępowanie od nacisku i jedyne co szwankowało to... brak natychmiastowej reakcji po mojej prośbie o przejścia stój-stęp i stęp-kłus. no ale nie dyskutowaliśmy dzisiaj o tym, raczej testowałam i patrzyłam co i jak :) Bilu ładnie się wyginał, na lewo ciut gorzej, standardowo głowa była poniżej kłębu, bez ekscytacji i bez kombinatorstwa sobie tuptaliśmy. no po prostu żyć nie umierać :)
jak już zsiadłam to Zo zażyczyła sobie żeby ją posadzić na koniu. no cóż, nie dało się powiedzieć nie...
nawet trochę ją pooprowadzaliśmy, oczywiście tak jej się spodobało, że nie chciała zsiąść... chyba w kask trzeba będzie zainwestować :P
siwy też został poruszany, nie kuleje, może mu się z powrotem nastawiło samo? muszę zaciągnąć bestfriend do stajni jak przyjedzie do 3miasta i poprosić żeby siwego obejrzała.
no a po skończonej pseudorobocie Bilonowi należał się odpoczynek:

sobota, 30 marca 2013

agatek gagatek :)

Agatka pojawiła się na świecie 23.03.2013 o godzinie 23:15 :) bardzo uprzejme z jej strony że zdecydowała urodzić się po 18tym, dzięki temu powinnam załapać się na roczny macierzyński! ;)
jak było? poród miałam szybki, ale i tak zapytana czy chcę znieczulenie odpowiedziałam zdecydowane tak. trafiłam na tą samą cudowną położną, z którą rodziłam Zosię. ponownie jestem super zadowolona z opieki, a wyszłyśmy ze szpitala po półtorej doby - nie ma jak poród w prywatnym szpitalu, wszystko jest do dogadania :P
Zosia jest zachwycona siostrzyczką, ciągle by tylko głaskała, tuliła i przynosiła zabawki. oczywiście wobec nas jest o wiele więcej fochów i ogółem widać, że przeżywa zmianę sytuacji. Agatka trochę nam daje popalić, ale to się rozumie samo przez się :P przynajmniej z karmieniem nie mam problemów, tak jak było z Zosią. chodzimy trochę niewyspani, ale co tam :)
dziewczynki są trochę do siebie podobne, ale tylko trochę... ciekawe jak będzie z charakterami :D

sobota, 2 marca 2013

już za parę dni, za dni parę...

... no może nie do końca parę, bo termin mam na koniec marca, ale zdecydowanie już niedługo :) absolutnie nie czuję się gotowa na drugie dziecko - Zośka ma teraz tyle energii, że za nią nie nadążam, a jak pomyślę że do tego wszystkiego będę miała jeszcze drugą córcię, czyli takiego małego naleśnika, który będzie płakał, kolkował i budził się co chwila w nocy na karmienie, to się zastanawiam jak my to ogarniemy ;)
konie nasze żyją, chociaż wstyd przyznać - ostatnio trochę zaniedbaliśmy je przez fakt pisania pracy inżynierskiej. na szczęście udało się - zarówno napisać pracę jak i obronić się! w końcu oboje z M. oboje mamy tytuł inżyniera :P po ponad 4 latach od ukończenia studiów... lepiej późno niż wcale, prawda? :) teraz się zajęliśmy magisterką, zobaczymy jak to wyjdzie. dobrze, że kopytne opiekę w stajni mają dobrą, nie strach je na dłużej zostawić.
z innych wieści to siwy w międzyczasie zdążył się naprawić z poprzedniej kontuzji, a następnie nabawić się nowej. co było do przewidzenia... areszt boksowy spowodował niestety spadek mięśni wyrobionych podczas biegania po górkach. z jakim skutkiem? ano nawrotem starej kontuzji. najpierw nie było wiadomo co się dzieje, ale udało mi się przy okazji wyciągnąć bestfriend żeby obmacała siwego i zawyrokowała czy to to co podejrzewaliśmy. no i potwierdziło się - siwy znowu sobie tyłek przestawił. eh eh. koń skarbonka :) na szczęście o wiele mniej niż poprzednim razem, ale jednak. na razie bestfriend zdecydowała, że nie nastawiamy, bo musimy mieć dużo czasu na intensywną pracę po nastawieniu, a my teraz po prostu nie damy rady. no i siwy ma spore szanse, że sam się nastawi z powrotem. zresztą nie wiem czy to się już nie dokonało, bo podczas dzisiejszej wizyty w stajni żadnej kulawizny nie uświadczyliśmy.
a Bilu? jak to Bilu, znudzony brakiem roboty, grzeczny i obecnie mega liniejący. dzisiaj znowu woził na grzbiecie Zosię. nie narzekał.
a Zosia? Zosia mało jeszcze mówi, ale za to nadgania ogarnięciem fizycznym :) i wygląda teraz tak:


niedziela, 21 października 2012

chyba rośnie nam nowy jeździec...

rekonwalescencja siwego jak na razie przebiega pomyślnie, już tylko tydzień aresztu mu został. obecnie w ramach rozruchu wychodzi już na mini padoczek przy stajni, nie kuleje, jest dobrze. (odpukać!)

z innych wieści to po zdjęciach poniżej i tak będzie widać, więc mogę już napisać - zgodnie z planami znowu pauzuję jeździecko bo czekamy na braciszka lub siostrzyczkę Zosi, termin rozpakowania mam na koniec marca :) brzuch mi rośnie jak szalony, o wiele szybciej niż w poprzedniej ciąży. czuje się na razie dobrze, lepiej niż last time, ale to dobrze, bo z Zośką (czyli z małym-adhd-nieustannie-biegającym-po-domu) nie wyobrażam sobie jak to by było jakbym musiała leżeć ;)


taaaak... teraz znowu podobni jesteśmy ze skarym - ja z brzuchem i on z brzuchem :P
poniżej jakaś zabawa z prośbą o energię. bez szału nam te ostatnie zabawy wyszły. jakoś tak pomysłu nie miałam co tak naprawdę chcę osiągnąć - więc i efekt był mało konkretny.

Zoś jest obecnie na takim etapie, że jak widzi konika to jest radość ze hoho. nic a nic się nie boi, na szczęście na razie jak chce pogłaskać kopytnego to daje znak, żeby ją wziąć na ręce - przynajmniej nie leci sama ;) no cóż... skoro się nie boi to Bilu dostąpił zaszczytu bycia dosiadanym przez najmłodszego jeźdźca w naszej rodzinie! fun był nieziemski:

Bilu z ciekawością się oglądał do tyłu co za pchełkę sadzają mu na grzbiet. ale podobało mu się chyba bardziej niż friendly z jego uszami które uskuteczniała później owa pchełka:

wtorek, 18 września 2012

zmiany, zmiany, zmiany. i siwy ciamajda.

blog.pl mnie zirytował migracją do nowej platformy. tak więc przenoszę się w nowe miejsce. czyli tutaj.
tak jak pisałam wcześniej skończyły mi się weekendy w pracy (w ogóle chwilowo - albo i nie - mam wolne, ale o tym jakoś kiedyś później) zatem ostatnio nawet nam się coś z końmi udało porobić. i to poza kopytami.
Bilu nie narzeka, widać że zadowolony. i jakoś tak jesiennie pełen energii. do tego stopnia że ostatnio popracowaliśmy sobie nad odesłaniami w circling w galopie. i działało!

Photobucket


może nie widać ale na twarzy mam mega zaciesz z tego jak się Bilu stara :)

Photobucket

nawet nie wiem kiedy skary mi się tak ogarnął. dla porównania ostatnio miałam okazję łapać i pakować do boksu nowego padokowego kolegę naszych chłopaków. iik. już zapomniałam jak to jest jak koń nie reaguje na mowę ciała. i ignoruje nacisk. serio nie wiem jak tak można, przecież taki koń zupełnie nieobsługiwalny jest ;)
a w temacie ogarniania to ćwiczyłam sobie ostatnio stick to me i z Bilonem i z Amisiem i trzeba przyznać, że siwy jakoś bardziej skory do synchronizacji był. z Bilonem raz było dobrze...

Photobucket

a raz musiałam przypominać, że jak ja zakręcam to zakręca też i koń...

Photobucket

a jak już o siwym mowa, to szlag nas mało nie trafił w niedzielę. zresztą dalej trafia. zaczęło się radośnie i niewinnie - taki miły spacerek po lesie odbyliśmy, w większym niż zazwyczaj gronie - ja z Zośką na plecach w nosidle i z Bilonem na linie, dziewczyny na/z końmi i M na/z siwym. no i pod koniec spaceru jak już stajnia była niemalże tuż tuż za rogiem co zrobiła ta siwa fajtłapa? ano poślizgnął się. bo szedł nieuważnie, jak to on. lewy przód mu wyjechał do przodu. tak niefortunnie, że wg usg zrobionego następnego dnia rano naderwał sobie ścięgno koło łopatki. jeszcze żeby M wtedy siedział w siodle to może bym była bardziej wyrozumiała ale nie, bo to już było pod koniec spaceru i prowadził go w ręku, w ramach relaksu. szczerze? no comment. aż szkoda gadać, serio serio.

na koniec, dla poprawy nastroju stajenna Zosia, która jeszcze nie wie że od pastucha należy trzymać się z daleka bo potrafi kopnąć:

Photobucket

i zdjęcie pt. "zje mnie czy mnie nie zje?" :)

Photobucket

poniedziałek, 3 września 2012

i znowu reaktywacja?


ależ mnie tu dawno nie było, uhuhu :)
dużo się działo, mało czasu było. reaktywacja Bilona troche się odłożyła w czasie, bo od początku lipca wróciłam do pracy i dostałam taki grafik, że praktycznie każdy weekend spędzałam w pracy. jeszcze do czerwca zdarzyło mi się kilka razy cos porobić, co nawet zostało uwiecznione na poniższym zdjęciu:
co lepsze, Ami miał dobry okres i M. również znalazł czas (pomiędzy jednym a drugim robieniem kopyt) wsiąść i sprawdzić sterowność siwego:
z tego co pamiętam to było nieźle. oj tak, fajnie jest mieć ułożone konie które mogą nicnierobić długi czas, a jak się na nie wsiądzie to nawet nie pomyślą żeby człowieka zbryknąc czy coś w ten deseń :)
niestety (albo stety :P ) teraz jak skończyły mi się weekendy w pracy znowu wracamy do prac wyłącznie naziemnych ;)
wczoraj np. udało nam się po mojej pracy wyrwać do stajni, oczywiście głównie w celu nadrobienia zaległości kopytowych. Bilu miał strasznie dużo różnych pomysłów co można by robić zamiast grzecznego stania do strugania (tu kroczek, tam kroczek, tu trawka, tam krzaczek…) aż w końcu zdecydowałam, że nie ma tak, trzeba się troche poustawiać. oddałam Zośke, wzięłam konia na plac i tu nastąpiło zdziwienie. mój koń chyba po prostu nie miał innego pomysłu jak mi przekazać, że on chce się BAWIĆ! super chętny był do ruchu naprzód, super grzeczny, poturlaliśmy się troche po placu, posprawdzałam różne guziki. działały. piękne zagalopowania dostałam w circling. takie ze zrównoważonego kłusa, na pierwszą fazę i z błyskawiczną reakcją. no po prostu Bilon turbokulka rządzi :)
a Zosia? Zosia zdecydowała się zacząć odkrywać swiat na dwóch nogach kilka dni przed skończeniem 11 miesięcy. wszyscy się dziwią skąd ona tyle energii bierze. ja też nie wiem, ale chciałabym żeby się ze mną tym podzieliła :P


  • Napisane przez magda około 2 tygodnie/i temu.Odpowiedz
    no wreszcie, bo już się doczekać nie mogłam newsów! ja też zaczynam dzieciom zazdrościć energii… :)