jak napisałam na fb – wystarczy jeden zimowy teren i od razu człowiek zaczyna na nowo widzieć sens utrzymywania dwóch końskich darmozjadów…
ale od początku. Zośka coraz większa, problemy ze spaniem też coraz większe były jak już udało się ją nauczyć ładnego zasypiania na noc to się okazało że drzemki dzienne stają się coraz trudniejszym tematem. sama zasnąć nie umiała, nasze małe adhd machało rączkami i nóżkami same siebie nakręcając, smoczek nie pomagał, przy piersi nie chciała zasnąć, branie na ręce nie pomagało, bujanie nie pomagało – nic nie pomagało zawsze kończyło się większą lub mniejszą histerią. na rękach było o tyle lepiej, że można było lekko dziecię unieruchomić i po krótkiej histerii uspakajało się (nie mogąc machać rączkami i nóżkami) co w końcu umożliwiało jej zaśnięcie. no ale ileż można usypiać na rękach 7,5 kilogramowego brzdąca? mój kręgosłup już się zaczynał buntować… za radą kolegi włączyliśmy do rytuału drzemkowego jeszcze jedną rzecz – spokojną muzyczkę z karuzelki. i stał się cud albo dziecię dorosło albo muzyczka naprawdę działa. od kilku dni każda drzemka jest we własnym łóżeczku – oczywiście zaśnięcie nie odbywa się bez kwękania, ale już nie ma histerii. dalej nie jest idealnie, bo drzemki są maksymalnie po 40 minut, a i w nocy bywa problem z wybudzaniem się, ale czuję że idziemy w dobrym kierunku
a wyglądamy teraz tak:
ale od początku. Zośka coraz większa, problemy ze spaniem też coraz większe były jak już udało się ją nauczyć ładnego zasypiania na noc to się okazało że drzemki dzienne stają się coraz trudniejszym tematem. sama zasnąć nie umiała, nasze małe adhd machało rączkami i nóżkami same siebie nakręcając, smoczek nie pomagał, przy piersi nie chciała zasnąć, branie na ręce nie pomagało, bujanie nie pomagało – nic nie pomagało zawsze kończyło się większą lub mniejszą histerią. na rękach było o tyle lepiej, że można było lekko dziecię unieruchomić i po krótkiej histerii uspakajało się (nie mogąc machać rączkami i nóżkami) co w końcu umożliwiało jej zaśnięcie. no ale ileż można usypiać na rękach 7,5 kilogramowego brzdąca? mój kręgosłup już się zaczynał buntować… za radą kolegi włączyliśmy do rytuału drzemkowego jeszcze jedną rzecz – spokojną muzyczkę z karuzelki. i stał się cud albo dziecię dorosło albo muzyczka naprawdę działa. od kilku dni każda drzemka jest we własnym łóżeczku – oczywiście zaśnięcie nie odbywa się bez kwękania, ale już nie ma histerii. dalej nie jest idealnie, bo drzemki są maksymalnie po 40 minut, a i w nocy bywa problem z wybudzaniem się, ale czuję że idziemy w dobrym kierunku
a wyglądamy teraz tak:
przez te drzemkowe problemy nie chciałam Zośki rodzicom zostawiać, a pogoda niespecjalnie sprzyjała żeby zabierać ze sobą dziecko do stajni więc mieliśmy długą przerwę w pojawianiu się u koni. no cóż, one nie narzekały na szczęscie dzisiaj udało się nam w końcu wyrwać. taka piękna śnieżna zima przyszła, że nie mogliśmy się oprzeć i stwierdziliśmy że się wybierzemy w teren. oczywiście stępowy bo i podłoże niezbyt pewnie i konie z zerową kondycją, a za to z brzuchami jak źrebne kobyły…
bylo cudnie, Bilon momentami miał lekkiego stresa że musi jechać jako prowadzący, ale pozwalałam się zatrzymywać i rozglądać, czekałam aż odpuści i było zgodnie siwy mimo że nie chodził pod siodłem od uohoho stanął na wysokości zadania i udowodnił że się rzeczywiście ogarnął – było grzecznie i prawie bez podkłusowywania ;>
jednym słowem – bateryjki podładowane na maksa
bylo cudnie, Bilon momentami miał lekkiego stresa że musi jechać jako prowadzący, ale pozwalałam się zatrzymywać i rozglądać, czekałam aż odpuści i było zgodnie siwy mimo że nie chodził pod siodłem od uohoho stanął na wysokości zadania i udowodnił że się rzeczywiście ogarnął – było grzecznie i prawie bez podkłusowywania ;>
jednym słowem – bateryjki podładowane na maksa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz